Pewne są tylko bramki w Białymstoku, czyli podsumowanie 11 kolejki T-Mobile Ekstraklasy

fot. gwizdek24.se.pl

fot. gwizdek24.se.pl

Emocji miały nam dostarczać krakowska Wisła i warszawska Legia, a skończyło się jak się skończyło, emocje pojawiły się i owszem, ale w Szczecinie, a i to w pierwszych minutach. Za to wyniki jakie zobaczyliśmy na niektórych stadionach… niesamowite, sensacyjne, T-Mobile Ekstraklasa!

Zawisza Bydgoszcz 0:1 Korona Kielce

Wszystko zaczęło się w Bydgoszczy, gdzie miejscowi podejmowali Koronę. Koronę, która przegrywa wszystko, od każdego dostaje lanie, a ostatnie zwycięstwo na wyjeździe odnotowała jakoś 21 meczów temu. No ale, Zawisza to rycerz, a ci mają to do siebie, że bezbronnych nie atakują, prawda? Więc podopieczni Tarasiewicza postawę rycerską zaprezentowali w pełnej krasie. Niby atakowali, niby przeważali, ale tak naprawdę nie stworzyli żadnej groźnej sytuacji pod bramką Małkowskiego. A ekipa Pachety? O proszę, rzut rożny, pyk, piłka leci, leci, spada na głowę Sylwestrzaka, a ten bez namysłu odbija ją do siatki. Pilnujący go Drygas i Kaczmarek klaszczą. Ładnie tak, z głowy tak, pewnie tak.

Śląsk Wrocław 2:0 Zagłębie Lubin

Derby Dolnego Śląska. Mówiliśmy więc, że będzie walka? Zapowiadaliśmy, że nikt nie będzie odpuszczał? Co prawda Kaźmierczak źle zrozumiał i jeszcze dostanie karę za bezpardonowe uderzenie łokciem w twarz, ale walki mu nikt nie odmówi. I bezmyślności. Jak Cotrze. Jego zryw powinni puszczać młodym adeptom piłkarstwa. Tytuł: „Czego nie robić, jak w trakcie meczu odłączą ci mózg”. A bramki? Śląsk strzelił dwie, z trzech wypracowanych akcji. Zagłębie nie strzeliło nic, bo z wiatru bramki nie padają.

Jagiellonia Białystok 1:2 Cracovia

Teoretycznie Jagiellonia powinna zlać Cracovie niemiłosiernie. Ale jak już zauważyliśmy, żadne zasady w ekstraklasie nie istnieją. Choć jedno jest pewne – wszystkie mecze w Białymstoku obfitują w bramki. No i przyjezdni – albo grają fatalnie (jak Ruch), albo genialnie (jak Cracovia). Nie ma przeciętności. Bo, drodzy Państwo, warto odnotować, że podopieczni Wojciecha Stawowego właśnie zagrali najlepszy mecz w tym sezonie. Grali jak prawdziwa piłkarska drużyna. Pyk podanie, pyk przyjęcie, pyk podanie, pyk zagranie w uliczkę i pyk strzał. Nie zawsze pyk gol, ale dwa razy pyk Nowak i się udało. Oczywiście gdyby koledzy wykorzystywali podania Quintany to wynik mógłby być inny, ale jak sytuacje ma wykańczać Straus…

Pogoń Szczecin 1:4 Górnik Zabrze

Zero szacunku dla gospodarzy! ZERO! Przyjeżdża taki Górnik i kilofem leje, leje, leje, aż z gospodarza nie zostaje nic. Demolka, kara, kopanie leżącego. Różnych słów moglibyśmy użyć, ale to co z Pogonią zrobili zabrzanie.. ehh, płakać nam się zachciało. Oczywiście moglibyśmy też wspomnieć o Wojciechu Golle, którego mógłby zastąpić pachołek, bo a nóż Madej by na niego wpadł. Albo o Edim, który w trzy minuty po wejściu ogląda czerwoną kartkę i rujnuje niecny plan Wdowczyka. Albo o Zacharze, który rozegrał chyba mecz sezonu. I wspomnielibyśmy, ale formuła tego podsumowania nas ogranicza, więc powiemy wprost – Pogoń oberwała, Górnik postrzelał, widowisko dobre, wszyscy szczęśliwi. Wszyscy? (Najazd kamery na płaczących „Portowców”. Cięcie!)

Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0 Lecha Poznań

Przez pierwszą połowę Podbeskidzie zamurowało własną bramkę i nie wychylało nawet nosa poza swoje wilcze doły. Goście przy tym próbowali atakować, ale utrudniały im to te wszystkie zasieki wystawione przez drużynę Michniewicza. No i utrudniał Teodorczyk (przez pierwsze 45 minut) i Ślusarski (przez kolejne 45 minut). Esencja tego spotkania? 80 minuta – Rybansky wypuszczający piłkę po byle jakim strzale głową a nieporadni goście nie umieją tego wykorzystać, oraz 85 minuta – Telichowski trafiający z kilku metrów w bandy reklamowe. No i 95 minuta – Jagiełło z piłką meczową na nodze. Jego strzał… no strzelał. Nie, oczywiście że nie trafił. Królestwo dla człowieka, który przewidzi następny wynik Lecha Poznań.

Wisła Kraków 1:0 Legia Warszawa

Komentatorzy na TVP1 po meczu powiedzieli, że była to świetna reklama T-Mobile Ekstraklasy. Świetna, jeśli ktoś jest masochistą i szuka kolejnego sposobu, by męczyć swoje biedne oczy. Albo dla tych, którzy liczenie baranów przed snem uważają za „passe”. Zastanawiamy się bowiem, co tu mogłoby zainteresować przeciętnego Kowalskiego? Brożek, który z dwóch metrów trafia piłką we własną głowę? Żyro, który w sytuacji sam na sam podaje do Miśkiewicza? Czy może Dwaliszwili, który ma strzał mocny jak dwunastolatek ze złamaną nogą? No dobra, był strzał Brzyskiego z nożyc, z 17 metrów – genialny i wg nas drugi raz już by tego nie powtórzył. Ale był. Była też bramka Brożka po niepowtarzalnym zagraniu Garguły. Było też dużo walki. Ale było też dużo kopania i niewiele emocji. Marna reklama, oj marna.

Widzew Łódź 4:1 Lechia Gdańsk

Śmialiśmy się z Korony. Wygrała. Śmialiśmy się z Widzewa. Nie wygrał. Rozgromił. To jest po prostu niewyobrażalne, że do Łodzi przyjeżdża Lechia i zbiera takie baty. Nie to, żeby gdańszczanie byli dominatorami i wszystko wygrywali, ale to ciągle łodzianie, a nie Wisła czy Legia. Mówiliśmy, że Visnakovs sam ekstraklasy nie utrzyma, ale po wczorajszej kontrze i strzale zaczynamy wątpić we własne słowa. Czy to zwycięstwo oznacza, że możemy wypowiedzieć święte słowa, że „dziś już nie ma słabych drużyn”? Niekoniecznie. Korona, Widzew i Podbeskidzie dalej grają w ekstraklasie. Tylko czasami trafiają na Lechię, Zaiwszę czy Lecha. O zgrozo, zabrzmiało to dziwnie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Podsumowanie kolejki i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz