Przenosiny na ekstra-klapa.pl

Szanowni goście, wierni fani (ha ha ha). Z radością (a trochę i smutkiem) chcielibyśmy Was poinformować, że przenosimy się na nową, własną stronę. Trochę poważniejszą niż ten blog, a trochę nie. Serdecznie Was tam zapraszamy! Niestety, tutaj nie będzie się już nic więcej ukazywać. Prawdopodobnie 😉 Dziękujemy za obecność i liczymy na dalsze wsparcie 😉

Ekstra-klapa.pl

Ekstra-klapa.pl

www.ekstra-klapa.pl!

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

Pewne są tylko bramki w Białymstoku, czyli podsumowanie 11 kolejki T-Mobile Ekstraklasy

fot. gwizdek24.se.pl

fot. gwizdek24.se.pl

Emocji miały nam dostarczać krakowska Wisła i warszawska Legia, a skończyło się jak się skończyło, emocje pojawiły się i owszem, ale w Szczecinie, a i to w pierwszych minutach. Za to wyniki jakie zobaczyliśmy na niektórych stadionach… niesamowite, sensacyjne, T-Mobile Ekstraklasa!

Zawisza Bydgoszcz 0:1 Korona Kielce

Wszystko zaczęło się w Bydgoszczy, gdzie miejscowi podejmowali Koronę. Koronę, która przegrywa wszystko, od każdego dostaje lanie, a ostatnie zwycięstwo na wyjeździe odnotowała jakoś 21 meczów temu. No ale, Zawisza to rycerz, a ci mają to do siebie, że bezbronnych nie atakują, prawda? Więc podopieczni Tarasiewicza postawę rycerską zaprezentowali w pełnej krasie. Niby atakowali, niby przeważali, ale tak naprawdę nie stworzyli żadnej groźnej sytuacji pod bramką Małkowskiego. A ekipa Pachety? O proszę, rzut rożny, pyk, piłka leci, leci, spada na głowę Sylwestrzaka, a ten bez namysłu odbija ją do siatki. Pilnujący go Drygas i Kaczmarek klaszczą. Ładnie tak, z głowy tak, pewnie tak.

Śląsk Wrocław 2:0 Zagłębie Lubin

Derby Dolnego Śląska. Mówiliśmy więc, że będzie walka? Zapowiadaliśmy, że nikt nie będzie odpuszczał? Co prawda Kaźmierczak źle zrozumiał i jeszcze dostanie karę za bezpardonowe uderzenie łokciem w twarz, ale walki mu nikt nie odmówi. I bezmyślności. Jak Cotrze. Jego zryw powinni puszczać młodym adeptom piłkarstwa. Tytuł: „Czego nie robić, jak w trakcie meczu odłączą ci mózg”. A bramki? Śląsk strzelił dwie, z trzech wypracowanych akcji. Zagłębie nie strzeliło nic, bo z wiatru bramki nie padają.

Jagiellonia Białystok 1:2 Cracovia

Teoretycznie Jagiellonia powinna zlać Cracovie niemiłosiernie. Ale jak już zauważyliśmy, żadne zasady w ekstraklasie nie istnieją. Choć jedno jest pewne – wszystkie mecze w Białymstoku obfitują w bramki. No i przyjezdni – albo grają fatalnie (jak Ruch), albo genialnie (jak Cracovia). Nie ma przeciętności. Bo, drodzy Państwo, warto odnotować, że podopieczni Wojciecha Stawowego właśnie zagrali najlepszy mecz w tym sezonie. Grali jak prawdziwa piłkarska drużyna. Pyk podanie, pyk przyjęcie, pyk podanie, pyk zagranie w uliczkę i pyk strzał. Nie zawsze pyk gol, ale dwa razy pyk Nowak i się udało. Oczywiście gdyby koledzy wykorzystywali podania Quintany to wynik mógłby być inny, ale jak sytuacje ma wykańczać Straus…

Pogoń Szczecin 1:4 Górnik Zabrze

Zero szacunku dla gospodarzy! ZERO! Przyjeżdża taki Górnik i kilofem leje, leje, leje, aż z gospodarza nie zostaje nic. Demolka, kara, kopanie leżącego. Różnych słów moglibyśmy użyć, ale to co z Pogonią zrobili zabrzanie.. ehh, płakać nam się zachciało. Oczywiście moglibyśmy też wspomnieć o Wojciechu Golle, którego mógłby zastąpić pachołek, bo a nóż Madej by na niego wpadł. Albo o Edim, który w trzy minuty po wejściu ogląda czerwoną kartkę i rujnuje niecny plan Wdowczyka. Albo o Zacharze, który rozegrał chyba mecz sezonu. I wspomnielibyśmy, ale formuła tego podsumowania nas ogranicza, więc powiemy wprost – Pogoń oberwała, Górnik postrzelał, widowisko dobre, wszyscy szczęśliwi. Wszyscy? (Najazd kamery na płaczących „Portowców”. Cięcie!)

Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0 Lecha Poznań

Przez pierwszą połowę Podbeskidzie zamurowało własną bramkę i nie wychylało nawet nosa poza swoje wilcze doły. Goście przy tym próbowali atakować, ale utrudniały im to te wszystkie zasieki wystawione przez drużynę Michniewicza. No i utrudniał Teodorczyk (przez pierwsze 45 minut) i Ślusarski (przez kolejne 45 minut). Esencja tego spotkania? 80 minuta – Rybansky wypuszczający piłkę po byle jakim strzale głową a nieporadni goście nie umieją tego wykorzystać, oraz 85 minuta – Telichowski trafiający z kilku metrów w bandy reklamowe. No i 95 minuta – Jagiełło z piłką meczową na nodze. Jego strzał… no strzelał. Nie, oczywiście że nie trafił. Królestwo dla człowieka, który przewidzi następny wynik Lecha Poznań.

Wisła Kraków 1:0 Legia Warszawa

Komentatorzy na TVP1 po meczu powiedzieli, że była to świetna reklama T-Mobile Ekstraklasy. Świetna, jeśli ktoś jest masochistą i szuka kolejnego sposobu, by męczyć swoje biedne oczy. Albo dla tych, którzy liczenie baranów przed snem uważają za „passe”. Zastanawiamy się bowiem, co tu mogłoby zainteresować przeciętnego Kowalskiego? Brożek, który z dwóch metrów trafia piłką we własną głowę? Żyro, który w sytuacji sam na sam podaje do Miśkiewicza? Czy może Dwaliszwili, który ma strzał mocny jak dwunastolatek ze złamaną nogą? No dobra, był strzał Brzyskiego z nożyc, z 17 metrów – genialny i wg nas drugi raz już by tego nie powtórzył. Ale był. Była też bramka Brożka po niepowtarzalnym zagraniu Garguły. Było też dużo walki. Ale było też dużo kopania i niewiele emocji. Marna reklama, oj marna.

Widzew Łódź 4:1 Lechia Gdańsk

Śmialiśmy się z Korony. Wygrała. Śmialiśmy się z Widzewa. Nie wygrał. Rozgromił. To jest po prostu niewyobrażalne, że do Łodzi przyjeżdża Lechia i zbiera takie baty. Nie to, żeby gdańszczanie byli dominatorami i wszystko wygrywali, ale to ciągle łodzianie, a nie Wisła czy Legia. Mówiliśmy, że Visnakovs sam ekstraklasy nie utrzyma, ale po wczorajszej kontrze i strzale zaczynamy wątpić we własne słowa. Czy to zwycięstwo oznacza, że możemy wypowiedzieć święte słowa, że „dziś już nie ma słabych drużyn”? Niekoniecznie. Korona, Widzew i Podbeskidzie dalej grają w ekstraklasie. Tylko czasami trafiają na Lechię, Zaiwszę czy Lecha. O zgrozo, zabrzmiało to dziwnie.

Opublikowano Podsumowanie kolejki | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Tu klasyk, tam derby, czyli zapowiedź 11 kolejki T-Mobile Ekstraklasy

fot. ekstraklasa.net

fot. ekstraklasa.net

Jak to bywa w piłce nożnej, słabsi grają z lepszymi, równi z równymi i Korona z Zawiszą. Poziom piłkarski wcale nie musi stać na najwyższym poziomie, bo przecież T-Mobile Ekstraklasa to my, nasza rodzima piłka, to esencja futbolu w tym kraju i nie ma co narzekać, tylko wypadałoby popatrzeć. Że nudy? Zobaczymy, co będziecie mówić w grudniu, jak w telewizorze będzie tylko ten Mściwy Dzieciak a za oknem biało, zimno i w ogóle pogoda-że-psa-bym-nie-wypuścił. Jeszcze zobaczymy!

zaw-kor

Zawisza Bydgoszcz, choć nie ruszył z początkiem rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy jak należy, to w przeciągu ostatnich kolejek próbował trochę swój falstart nadrobić. Co prawda w Zabrzu wyrósł ten niedobry Sobolewski i nawet rzuty karne nie pomogły, ale w drużynie z Kielc nie ma tego potwora. Więc jest szansa na trzy punkty. A przecież kogo ograć jak nie Koronę, która przez 10 kolejek uciułała 6 punktów? No dobra, Widzew też jeszcze w kolejce, ale po co tak daleko szukać darmowych punktów, skoro leżą przed podopiecznymi Tarasiewicza?

Nasz typ: Zawisza

sla-zag

O, derby! W tej naszej ekstraklasie to tak wiele się dzieje! Derby tu, derby tam. No i na Dolnym Śląsku też derby. Bo oto Śląsk Wrocław podejmie u siebie Zagłębie Lubin. Powiedzielibyśmy, że jak to bywa w tego typu spotkaniach, będą lecieć wióry, piłkarze będą jeździć na tyłkach a trup będzie ścielił się gęsto. Ale na boisku będą piłkarze prowadzeni przez Stanislava Levego i… Oresta Lenczyka. A nie, Orest Lenczyk wrócił, pod skrzydłami ma Piecha i może coś z tego będzie? Ciekawe, ciekawe… Nie to że byśmy spodziewali się emocji, aaale….

Nasz typ: A co tam, Zagłębie!

jag-cra

Zaglądamy do ostatnich wyczynów obu drużyn. I co? I tak sobie oceniamy – Cracovia przegrała u siebie z Pogonią Szczecin, a Cracovia zremisowała z Zagłębiem. Z Zagłębiem Lubin! No ale ekstraklasa rządzi się swoimi prawami i jak podopieczni Stokowca wrzucą gościom piątkę to chyba nikt się nie zdziwi. Że grają bez kontuzjowanego Grzyba? Taak, to prawda. Ale na Stadion Miejski przyjeżdża Cracovia. Na Boga!

Nasz typ: Jagiellonia…

pog-gor

Wreszcie jakieś emocje! Czwarty mecz w ramach 11. Kolejki T-Mobile Ekstraklasy, a pierwsze prawdziwe emocje przed nami. Do fantastycznie spisującej się Pogoni przyjeżdża szczęśliwie wygrywający, ale wciąż punktujący Górnik. Wdowczyk kontra Nawałka. Japonia kontra Burkina Faso. Wicelider kontra drugi-wice-lider, tzn. trzecia drużyna w tabeli. Może być ciekawie, mogą być emocje, może się wiele dziać. Jak skończy się na bezbramkowym remisie i mierzeniem piłką w stronę pobliskich ogrodów działkowych, to też w sumie będzie normalnie.

Nasz typ: Pogoń. Faken, zapiszcie to!

pod-lec

Nauczeni ubiegłoroczną złośliwością Podbeskidzia, w tym sezonie nie zamierzamy za wcześnie wyciągać białych chusteczek. Ale COME ON! Do Bielska-Białej przyjeżdża Lech Poznań i jak nie wywiezie stamtąd trzech punktów, to trzeba zaprzęgnąć inne konie. Nie, nie innego Rumaka. Bo ten jest jedyny w swoim rodzaju, a wówczas ten żart byłby tak mierny, że aż szok. Wiadomo, z niczego to i Franek Smuda nie zbuduje kadry, ale przecież poznaniacy to wciąż jeden z faworytów do walki o mistrzostwo, więc wypadałoby outsidera mocno obić? Oczywiście czysto sportowo. To ostatnie zdanie dla pewnego Kolumbijczyka.

Nasz typ: Lech Poznań

wis-leg

Wreszcie kolejny klasyk w ramach T-Mobile Ekstraklasy. Derby Polski, piszą „eksperci” piłkarscy. Więc my napiszemy też – derby! Ale później szefostwo odsyła nas do słownika i już więcej tak bez sensu tego słowa nie użyjemy. Obiecujemy! Wisła może zagrać bez Brożka, Legia bez… bez… Legia właściwie przyjedzie z kilkoma piłkarzami. Reszta dba o mazowiecki NFZ. Teoretycznie. Mimo to klasyk przyciągnie na trybuny rzesze kibiców (możliwy komplet!), a piłkarze na pewno dołożą wszelkich starań by pokazać, że w ubiegłym roku to ej-no-panie-sędzio (Wiślacy), albo nam-sędzia-pomagać-nie-musi (Legioniści). W końcu „pewien trener działa cuda” w Krakowie, mimo iż w kadrze ma wspomnianego Bliźniaka i Głowackiego. A może dzięki nim?

Nasz typ: Remis. Albo Wisła. Możliwe też, że Legia. Ehh…

wid-lec

Zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że piłkarze Lechii Gdańsk jadą do Łodzi po pewne trzy punkty, ale znając gospodarzy, to… a nie, cofamy ostatnie słowa. Piłkarze Lechii Gdańsk jadą po pewne trzy punkty do Łodzi, a jak nie przywiozą to ***mocno-niecenzuralne-słownictwo***. Widzew Łódź? No będzie. Grać? Nie no, panie, takie rzeczy? Może w drugiej połowie sezonu? Może w ramach grupy spadkowej? Dobra, słaby żart. Bo i kim? Że Visnakovs? Jeden Łotysz ekstraklasy nie czyni.

Nasz typ: Lechia

pia-ruc

Gdyby to był mecz pierwszej kolejki, to napisalibyśmy że na boisku zobaczymy drużynę grającą w europejskich pucharach, oraz ekipę która nie spadła z ekstraklasy tylko dzięki Królowi. Ale kolejka będzie to już jedenasta, Piast Gliwice znowu usiadł sobie grzecznie w środku tabeli (chytra taktyka, zastosowana również w sezonie ubiegłym) a Ruch Chorzów już wcale tak tragicznie nie gra, i Państwo popatrzą, remisik z Wisłą, wyjazdowe zwycięstwo Widzewem (hehehehe) i remisik ze Śląskiem. Czyżby Niebiescy się rozkręcali? Czyżby chcieli się utrzymać sportowo? Czyżbyśmy zadawali banalne pytania?

Nasz typ: Ene-due-riki-fake… Piast?

Opublikowano Zapowiedź kolejki | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Ledwo skończyli, a zaraz znów zaczną, czyli Liga Europy i T-Mobile Ekstraklasa

Pojechali, przegrali i wrócili. Już szykują się do meczu z Górnikiem. Tak pokrótce można przeanalizować mecz pomiędzy Legią a Lazio. Przynajmniej postawę warszawiaków. Bo rzymianie, jak to rzymianie – wyszli, wygrali najmniejszym nakładem sił i impreza się skończyła. To znaczy zaczęła. Liga Europy. Dosyć spodziewanie. Niczym aktualna kolejka T-Mobile Ekstraklasay. A propos – dzisiaj, jutro i w niedzielę znowu grają.

laz-leg

Ale zacznijmy od małego podsumowania. Legii oczywiście. Chociaż już to zrobiliśmy w pierwszym akapicie, nie? Pewnie że warto wspomnieć o tym, że jednak podopieczni Jana Urbana nie położyli się przed lepszymi rywalami. Więc zauważmy, że tym razem dla odmiany od eliminacji do Ligi Mistrzów, „Wojskowi” zagrali dobrą pierwszą połowę. Mieli w niej nawet okazje by prowadzić, ale dobrze dysponowany tego dnia Kosecki strzelił prosto w bramkarza.

Inna kwestia jest taka, że gdyby strzelił, to Lazio wcześniej wrzuciło by wyższy bieg i prawdopodobnie coś by trafiło. Musicie nam uwierzyć na słowo.

Oczywiście teraz wszyscy znawcy będą pisać, że Lazio grało rezerwami, a i tak ograło Legię. Że Legia zagrała kiepsko, bo rezerwy, bo Śląsk tak ładnie, bo derby Rzymu, bo kiepsko i już. Śląsk 1:9, Lazio pół-rezerwami, a Legia szpital. Tak, tak. Śląsk odpadł po jednym ładnym meczu, ale łącznie stracił 9 bramek, Lazio jednak trochę zawodników z podstawowego składu wystawiło, a Legia też nie pojechała z najmocniejszą ekipą. Wspomnijmy tylko o kontuzjach Kuciaka, Dwaliszwiliego czy Inakiego Astiza. O reszcie nie wspominamy.

Ale warto z tego meczu wyciągnąć wnioski. Jakie? Chociażby takie, że Kosecki wreszcie w pucharach zaczyna wyglądać poważnie. Wszyscy dziś chwalą Cavandę, że pokazał jak grać przeciwko mniejszym, dobrze wyszkolonym technicznie i szybszym pomocnikom. Zapominamy jakoś wspomnieć o tym, że „Kosa” wczoraj nie tylko zmarnował sytuację, ale również zasuwał w tę i z powrotem jak dobrze nakręcona zabaweczka. OK., Cavanda umiał go zatrzymać, ale błagamy, pamiętajmy też o dobrych rzeczach, jakie się nam przytrafiają. Wyciągajmy wnioski z przegranej, ale też pochwalmy kogo trzeba.

Przykładowo Jakuba Rzeźniczaka i Dossę Juniora. Para stoperów zagrała naprawdę dobre spotkanie. Wyglądali, jakby spędzili już na murawie razem z kilkanaście dobrych godzin. Przynajmniej. No ale. Bynajmniej.

– CO?

No, że mało grali. Mało razem. Ale widać, że się nam rozkręcają.

Plus też należy postawić przy Dominiku Furmanie, który co prawda nieco przygasł w drugiej połowie, ale od samego początku wyszedł bez kompleksów, bez wielkiego respektu dla teoretycznie lepszych rywali. Zagrał na chłodno, bez wielkich presji (jak cała Legia) i naprawdę potrafił się wreszcie pokazać.

No ale, przypominamy, przegraliśmy.

– Drobnostka – wtrącili Tłumnie-Zgromadzeni-Kibice-Legii.

Może i drobnostka, ale istotna. Więc wyciągnijmy z tego wnioski. Powtarzamy to specjalnie. Ale jakie wnioski, ktoś mógłby zapytać? Na przykład takie, żeby na najbliższym treningu Jan Urban nauczył Henrika Ojamee podawać do partnerów. Nie wiemy czy to by coś zmieniło, ale zawsze jest to jakaś szansa, prawda?

No i błagamy – nie piszcie że Kuciak by to wyciągnął. A co to, Słowak ma 3 metry wzrostu? Akurat wczoraj Skaba nie mógł zrobić ani nic więcej, ani mniej. Po prostu zrobił tyle ile powinien i na ile mu pozwolono.

Fot. Ekstraklasa.net

Fot. Ekstraklasa.net

No i kibice. Warto o tym wspomnieć. UEFA zamyka stadion z różnych powodów, między innymi przez race. Co z tym zrobimy? Odpalimy kolejne race, tym razem na wyjeździe. Przepraszamy za wyrażenie, ale KURWA MAĆ! Czy ktoś tu myśli? Haaalooooo!

Zakaz oglądania meczów u siebie, zaraz pewnie wpadnie zakaz wyjazdowy, a kolejne wybryki to jeszcze Legię wyrzucą z europejskich pucharów. Niemożliwe? Jasne, ostatnio podziękowano jej po aferze w Wilnie, gdzie kibice wbiegli na murawę sprawdzić kondycję litewskiej policji, a tu przecież tylko świecidełka. Ale świecidełka zakazane. Jeśli ktoś nazywa to „walką z systemem” to mamy propozycję:

Kupcie sobie trochę marihuany (ile uważacie za słuszne) i spalcie ją pod najbliższa komendą policji. Jak będą chcieli Was „zgarnąć” to powiedzcie, że przecież walczycie z systemem!

A propos Wilna i bójki z policją. Warto tez wspomnieć o zatrzymanych kibicach Legii. Nie wnikamy w każdy szczegół, nie mówimy że warszawiacy pojechali do Rzymu i narobili wstydu. O co to, to nie. Ale serio? Bójka z policją, wejście z bramą na stadion? (oczywiście nie dosłownie) To rzeczywiście było potrzebne wizerunkowi klubu? Nie chcemy, żeby teraz nagle jedna z najlepszych ekip w Polsce klaskała na wzór kibiców Barcelony, ale może tak zachować umiar, kiedy jest się pilnie obserwowanym i można mocno dostać w pysk? No ale wiadomo – polska cecha, nie odpuszczać kiedy coś nam grozi. A że ucierpią inni, nawet bardziej niż my? Jak już mówiliśmy – polska cecha.

Nie twierdzimy, że nie było tam żadnej prowokacji, bo… nie wiemy. Ale jeśli nie było, to powyższy akapit ma jak najbardziej sens.

Oprawa – palce lizać. Wygląda pięknie. Szkoda, że może się okazać ostatnią w europejskich pucharach.

O ósmej kolejce T-Mobile Ekstraklasie napiszemy trochę później. Chyba.

Opublikowano Podsumowanie kolejki | Otagowano , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Piłkarski Czwartek, czyli Lazio – Legia i… Podbeskidzie – Jagiellonia

Czwartek. Piłkarski Czwartek. To przez najbliższe tygodnie będzie dla nas tak oczywiste jak Poniedziałkowa Musztra. Bo teraz co czwartek będziemy mogli oglądać polski klub w Lidze Europy. Legia Warszawa zaczyna już dzisiaj. Od Rzymu. Od Lazio. Od porażki

laz-leg

Oczywiście że my, Polacy, będziemy trochę żyli Ligą Europy. Come on! Nie możemy dostać się do Ligi Mistrzów, to pocieszmy się chociaż innymi pucharami. W końcu też europejskimi! No i jak wygramy całą Ligę Europy to awansujemy automatycznie do Ligi Mistrzów. Serio, nie ma się co śmiać.

– A szanse?

– Odjechały wraz z Nadzieją.

– Dokąd?

– Jak najdalej od Legii…

No cóż, trudno. W życiu bywa czasami pod górkę. Wówczas trzeba się pocieszać remisami. Albo ładnymi porażkami. Jak Śląsk Wrocław. Ale tego nie życzymy nikomu. Po prostu niech legioniści wyjdą dzisiaj na boisko i pograją w piłkę. Taką kopaną, nożną. I niech Szczęście będzie z nimi. Większe i mocniejsze szczęście, niż wczoraj miała Borussia obok siebie.

Legia Warszawa faworytem meczu nie jest. Tak jak my nie jesteśmy ekspertami i rzadko kiedy piszemy coś odkrywczego. Nigdy to prawie rzadko. A mimo to, naprawdę ma spore szanse by wywieźć z Wiecznego Miasta chociażby punkt. Dlaczego?

Powód jest jeden – Lazio niczym każdy student z Polski, żyje już weekendem. A że przed nimi jakieś kolokwium? To wszystko blednie, bo przed nimi Wielki Melanż. A przed rzymianami Wielkie Derby Śląska Rzymu! Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie podchodzi tam do Legii poważnie. Prawdopodobnie dzisiaj gospodarze wyjdą mocno rezerwowym składem, bo cel na najbliższy tydzień jest jeden – ograć Romę. Wszystko inne precz.

Legioniści mają z kolei nieco inny cel. Zaprezentować się dobrze na tle Lazio oraz ogolić ogórków z Zabrza. Nie mamy nic do Górnika, ale chyba dzisiejsze wpisy na twitterze wzbudziły na nowo „sympatię” pomiędzy dwoma klubami. Przede wszystkim jeden wpis. Oficjalnego profilu Górnika Zabrze:

gornik1

Oraz późniejsze komentarze, które miały być tłumaczeniem, ale wyszły tak marnie, że aż nam przykro. Zdrowo myślący fani Górnika już przepraszają, już im przykro i żałują że ktoś takie zdanie napisał. Ale słowa padły, a odpowiedzi tez były różne. Najlepsza wg nas? Tradycyjne pozdrowienie dla drużyny przeciwnej – „ku*** i śmiecie, z Warszawy nie wyjedziecie”. Ale było też bardziej kulturalnie. Przykład? Prosimy bardzo:

gornik2

Ale i tak najbardziej rozbawił nas komentarz pewnego kibica Polonii Warszawa:

rutkowski

Śmiech przez łzy.

Ale w rozmowie tej znaleźć można coś o wiele bardziej ważniejszego w kontekście meczu Lazio – Legia. W Rzymie nie będzie mógł zagrać Dwaliszwili, który dopiero co odzyskuje formę. Oczywiście na szpicy zobaczymy Marka Saganowskiego, który na pewno zostawi wiele serca na boisku. Ale pytanie pozostaje – czy Gruzin po odrodzeniu nie byłby lepszy? Czy te trzy bramki w Kielcach były dziełem przypadku? Czy wiecie gdzie tanio kupić jeża pigmejskiego?

No ale. To nie koniec. Bo UEFA jeszcze pamięta o racowisku na meczu ze Steauą Bukareszt. Racowisku niezwykle efektownym, ale też niezwykle idiotycznym, patrząc na to z perspektywy najnowszej kary. Krótko – mecz z Limassolem obejrzą dziennikarze i telewidzowie TVN Turbo i Canal+. Kto na żywo? Trenerzy. Stadion Legii zamknięty, plus Bogusław Leśnodorski musi znaleźć 150 tysięcy euro żeby wesprzeć UEFA. Taka oto kara. Niestety nie musi się jednak na tym skończyć. Wiemy, że to dopiero wydaje się niemożliwe, ale jeśli kibice warszawskiej drużyny wciąż będą wojować w ten sposób europejską federacją, to może dojść do wyrzucenia Legii z europejskich pucharów. Absurdalne? Możliwe. Ale jakoś stadionu Napoli nie zamkną, mimo iż wczoraj kilka rac tam spłonęło. My robimy to nazbyt regularnie, żeby ktoś nam to wszystko puszczał płazem.

pod-jag

Ale Piłkarski Czwartek, a przynajmniej ten dzisiejszy, to nie tylko starcie Legii z Lazio. To również początek ósmej kolejki T-Mobile Ekstraklasy! Tak się bowiem składa, że właśnie dziś zobaczymy starcie pomiędzy Podbeskidziem a Jagiellonią. Faworyt? COME ON! Jaga pyknęła Ruch 6:0, a Podbeskidzie zremisowało z Widzewem po jeden. Oczywiście że białostoczanie mogli się wystrzelać na kolejne trzy sezony, ale jeśli Quintana zagra tak jak przed tygodniem, to nie ma schronienia dla „Górali”. Wszystko rozstrzygnie się już dziś. Na słynnym polu bitwy. A przynajmniej na stadionie Podbeskidzia. Niech wygra lepszy i niech obejrzy to chociaż czwórka fanów. Plus my.

Opublikowano Zapowiedź kolejki | Otagowano , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

„Ojca chrzestnego” nie oglądał i nikogo nie zwalnia, czyli krótka rozmowa z Jakubem Rzeźniczakiem

Po meczu w Kielcach, gdzie Legia Warszawa rozbiła Koronę Kielce 5:3 udało nam się chwilę porozmawiać z Jakubem Rzeźniczakiem. Zastanawialiśmy się, czy nie jest zawiedziony faktem, że nie zagrał w reprezentacji chociażby przeciwko San Marino, oraz czy nie uważa że T-Mobile Ekstraklasa jest absurdalna… Sprawdźcie sami.

Jakub Rzeźniczak. Fot. Legia.Net

Jakub Rzeźniczak. Fot. Legia.Net

PoniedziałkowaMusztra.pl: Nie wydaje Ci się czasami, że T-Mobile Ekstraklasa jest absurdalna niczym polskie sądownictwo? Mistrz jedzie do Chorzowa i wraca jako pokonany…

Jakub Rzeźniczak: Nie. Niespodzianki są wliczone w sport. Myślę że takie rzeczy zdarzają się nie tylko w ekstraklasie. Początek sezonu był ciężki, trener Urban dokonywał wielu rotacji i w tym można upatrywać powodu wpadki w Chorzowie. Jednak w przekroju całego sezonu sprawa tych trzech punktów nie musi mieć żadnych konsekwencji.

PM: Czy w Rzymie zagracie równie radosny futbol jak w Kielcach?

Mecz w Rzymie będzie zupełnie inny. W Kielcach to my byliśmy faworytem, tam będą na pewno rzymianie. Przy dobrym wyniku pozwoliliśmy sobie na ryzyko, głupie straty i wyprowadzanie kontr przez przeciwników. Gdyby wynik był bardziej na styku, nie podejmowalibyśmy takiego ryzyka, nie pozwolilibyśmy sobie na tego typu zagrywki.

Czy to prawda co napisał „Fakt”? Macie dość Boenischa w kadrze?

Nie czytam „Faktu”, chociażby dlatego że dziennikarze skupiają się na wyciąganiu jakiś niekoniecznie pozytywnych wniosków. Ja nigdy nic takiego nie powiedziałem. Mamy dobry kontakt z Sebastianem, jak i z całą kadrą. Wszyscy spędzamy dużo czasu na zgrupowaniach. Wiadomo, że atmosferę budują wyniki, a ten z Czarnogórą nikogo nie satysfakcjonował, ale atmosfera jest dobra. Nikt nikogo nie ma dosyć.

Nie jesteś zły, że nie zagrałeś z Czarnogórą i San Marino?

Selekcjoner wybrał takie, a nie inne rozwiązanie. Sebastian gra w Bundeslidze i to przez 90 minut, więc to o czymś świadczy. Ja gram w Legii, a to trochę inny poziom. Każdemu może zdarzyć się słabszy mecz. Oczywiście pojechałem z nadzieją, że zagram, ale jak widać jeszcze dużo pracy przede mną. Trener w tamtym momencie postanowił że zagra Sebastian.

Ale widziałeś, jak grał Boenisch. Mogłeś go zastąpić. Na kadrę złożoną z ligowców pojechałeś jako prawy obrońca…

Tak jak mówiłem, każdemu zdarzają się słabsze mecze. Kwestia dyspozycji i dnia. W innych spotkaniach wyglądał lepiej. Nie można wyciągać daleko idących wniosków po meczu z San Marino. Nie był to mecz i rywal, którego można traktować jako wyznacznik.

Czy Waldemar Fornalik, tak jak domagają się media, powinien odejść?

Ja jestem zawodnikiem i jako zawodnik w tej kwestii się nie wypowiadam.

Widziałeś już tatuaż prezesa Leśnodorskiego?

Ten na przedramieniu?

 Tak

Widziałem go w „Newsweeku”. Każdy ma pełną dowolność, gdzie i jakie robi sobie tatuaże. Prezesowi się podoba. Ja nie oglądałem tego filmu, więc nie mogę się w tej kwestii wypowiedzieć.

A Ty sam, nie chciałbyś zrobić sobie tatuażu?

Przeanalizowałem to i na starość nie chciałbym mieć tatuażu. Generalnie nie jestem zwolennikiem tego typu wyrażania siebie.

Czy to Korona miała słabszy dzień, czy to wpływ tego, że na ławce nie ma już trenera Ojrzyńskiego?

Ciężko powiedzieć. Przed zgrupowaniem, jeszcze w meczu z Podbeskidziem również zagrali słabo. To dopiero drugi mecz. Generalnie bardziej podobała mi się ta Korona trenera Ojrzyńskiego – miała swój styl i charakter. Teraz niestety nie widać żadnego. Sam nie wiem czy to był dobry ruch, by zwolnić trenera. On dawał tej drużynie ducha i charakter. Rozmawiałem z chłopakami i podkreślali, że dobrze pracowało im się z Ojrzyńskim. Trener Pacheta ma swój pomysł na tą drużynę i musi wprowadzić swoją myśl. Aktualnie minęły dwa tygodnie, a to trochę za mało czasu, by już oceniać pracę jaką wykonał.

Zamykanie stadionu za race, czy zwalnianie wojewodów za nieumiejętność walki z nimi?

Ja nie jestem od tego, by kogoś zwalniać (śmiech). Zamykanie stadionu za race jest głupie. To część otoczki meczu, samego spotkania. Część osób właśnie po to przychodzi na stadion, by zobaczyć również to widowisko, a nie tylko to co dzieje się na boisku. Jeśli zachowane są normy bezpieczeństwa, to czemu nie? Na całym świecie kibice bawią się w ten sposób na trybunach i nie dochodzi do tragedii, więc to kwestia zrozumienia kilku spraw przez wojewodę.

Według „Wprost” wojewoda ma zamknąć cały stadion za race…

To są tylko plotki dziennikarskie. Na razie nie daję im wiary. Zobaczymy jak rozwinie się ta sytuacja.

Opublikowano Wywiady | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

Takie cyfry w ekstraklasie? Podsumowanie 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Siódma kolejka Ekstraklasy przyniosła nam wiele ciekawych rozwiązań. Ba! Zobaczyliśmy Wisłę jak za starych, dobrych czasów, Legię grającą radosny futbol i Jagiellonię jakiej nie widziano w Białymstoku od momentu utworzenia tej drużyny – czyli od 1920 roku. To już trochę czasu…

wid-pod

Jeśli jesteście fanami Widzewa lub Podbeskidzia, to z góry przepraszamy za to podsumowanie, ale – w Łodzi już większych ogórków do ogolenia nie znajdą. Chociaż przecież jeszcze mecz z Koroną przed nimi… W każdym razie pierwszą połowę zapominamy, uznajemy za niebyłą. Drugą praktycznie też, choć pokazujemy palcem na Rudolfa Urbana. Taaak, to on wyprowadził bielszczan na prowadzenie. Chociaż do tej feralnej 54 minuty atakowali gospodarze. Ale jak się nie wie jak uderzyć słabszego, to jeszcze słabszy może przypadkiem uderzyć. A cios ten obudził łodzian na tyle, że cztery minuty później Leimonas wyrównał. Kiedy spodziewaliśmy się, że mecz się zaczął, mecz się skończył. Widzew Łódź – Podbeskidzie Bielsko-Biała. O Panie mój…

wis-pia

Spokojnie, nie cofnęliśmy się w czasie. Naprawdę dwie bramki strzelił Paweł Brożek, naprawdę po boisku zasuwał Łukasz Garguła, naprawdę pole czyścił Arkadiusz Głowacki i naprawdę jesteśmy w sezonie 2013/14. A na ławce wciąż jest Franciszek Smuda. Jak więc widać – selekcjoner z niego żaden. Trener całkiem niezły. Przynajmniej jak na polskie warunki. Bo Wisła nie tylko ograła potentata z Gliwic. Ona po prostu rozsmarowała Piastem ścianę, a następnie zmyła to sektorówką Cracovii. Wiślacy ewidentnie włączają się do walki o najwyższe cele w T-Mobile Ekstraklasie. Jeszcze przed trzema tygodniami mocno byśmy się z tego zdania śmiali. Dziś drżymy z ekscytacji na myśl o kolejnych meczach drużyny z Krakowa. I tylko prosimy, by następnym razem Boguski trafił z linii bramkowej do siatki a nie w słupek, co?

zaw-cra

Jest! Jest pierwsze zwycięstwo Zawiszy Bydgoszcz w ekstraklasie! Nie będziemy z tej okazji robić imprezy i zapraszać znajomych (bo ich nie mamy), ale bardzo się z tego faktu cieszymy. Choć oczywiście szkoda nam Cracovii. Ale! Jak przyjeżdża się do Bydgoszczy z taktyką, która nie istnieje, gra się jak chłopaki z drugiej klasy szkoły podstawowej na orliku, i patrzy na przeciwników z nadzieją, że może nie zrobią zbyt dużej krzywdy? To właśnie tak to się zazwyczaj kończy. Tym bardziej jak się nie ma piłkarzy, którzy umieliby strzelać bramki. Co dalej z Zawiszą? Co z Cracovią? Jak posadzić storczyka by przeżył zimę?

sla-lec

Zdecydowanie mecz tejże kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Do Wrocławia przyjeżdża nabuzowany Lech, który ma ochotę zagrać lepiej niż w poprzednim sezonie. Dodatkowo motywuje się tym, że przecież trener Levy nie może skorzystać nawet z pozorantów, bo po prostu brakuje mu piłkarzy. Zanosi się więc na mocny pojedynek, z którego zwycięsko mogą wyjść tylko goście. I co? I ekstraklasa. Śląsk opanowuje środek pola, gra lepiej niż goście i dzięki umiejętnościom (cha cha cha) Hołoty i Paixao wygrywa z poznaniakami 2:0. A przecież te pozoranty miały nic nie grać. Miało być łatwo, przyjemnie i do przodu. No cóż, czasami gra z kontry to za mało. Nawet w Polsce.

kor-leg

Legia nie wygrała w Kielcach od października 2010 roku. Korona w tym sezonie nie wygrywa prawie w ogóle. Więc jedna i druga drużyna postanowiła sobie urządzić radosny futbol pod nazwą „kto wyszedł na murawę bez obrony?”. Jedni i drudzy zagrali jakby jej nie mieli, ale to goście przez cały czas dominowali. BA! Przejechali się po gospodarzach jak polskie media po Boenischu. Bez litości. Dwaliszwili nic ostatnio nie grał? Pyk – hat-trick. Nie ma kim zastąpić Wawrzyniaka? Pyk – dwie asysty Brzyskiego. Korona radzi sobie bez Ojrzyńskiego? Pyk – dostaje w pysk piątkę i kuląc się na ziemi błaga o koniec. Doceniamy bramki Sobolewskiego, ale gdyby wynik był bardziej wyrównany, to pewnie by takich sytuacji nie dostał… Co zresztą, w rozmowie z nami (!) potwierdza Jakub Rzeźniczak. Oto zapowiedź krótkiego wywiadu, który ukaże się tutaj już jutro:

Przy dobrym wyniku pozwoliliśmy sobie na ryzyko, głupie straty i wyprowadzanie kontr przez przeciwników. Gdyby wynik był bardziej na styku, nie podejmowalibyśmy takiego ryzyka, nie pozwolilibyśmy sobie na tego typu zagrywki.

jag-ruc

Jeśli myśleliście, że w Kielcach zobaczyliście niezły cyrk, a nie oglądaliście strzelnicy w Białymstoku, to żałujcie. Bezbłędny Quintana, skuteczny Balaj, bezradny Kamiński i Zieliński na wylocie. Tak wyglądało to bicie słabszego. Hiszpan naprawdę zagrał na „dziesiątkę”, a cały Ruch na „jedynkę”. Młodzi zawodnicy z Chorzowa przez cały mecz wyglądali, jakby bali się tego, że znajdują się na ekstraklasowym boisku. Z kolei gospodarze tak dobrze się bawili, że nie zamierzali przestać. Nawet w doliczonym czasie gry. Zrobili z Ruchu worek treningowy, ale zamiast w niego bić, po prostu go rozstrzelali z kałasznikowa. „Niebieska miazga w Białymstoku 6”. Bez żadnej litości.

pog-lec

Na koniec weekendu dostaliśmy jeszcze starcie pomiędzy Pogonią i Lechią, i okropnie tegoż żałowaliśmy. Miała być druga Japonia na boiskach ekstraklasy, a zrobiła się druga… druga… druga… znacie jakąś plażę w Japonii? Nieważne. Żaden z zawodników specjalnie się nie popisał, Lechia zagrała nieźle pierwszą połowę, Pogoń drugą. Lechia mogła wygrać nawet 2:0, ale karnego strzelał Wiśniewski. Pogoń mogła przegrać ale Akahoshi strzelił swoją piątą bramkę w tym sezonie, i to w 94 minucie. Na tym moglibyśmy zakończyć. I zakończymy.

Do przeczytania później. Przypominamy – znajdziecie tu krótką rozmowę z Jakubem Rzeźniczakiem, obrońcą Legii Warszawa i reprezentacji Polski (teoretycznie – God damn it).

Opublikowano Podsumowanie kolejki | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Szybko, wyrzućcie ich zanim przegramy z San Marino, czyli komentarz odnośnie meczu San Marino – Polska

Polacy z San Marino pograli, pobiegali, postrzelali i ogólnie ogromnego wstydu nie przynieśli. Raczej taki pół-wstyd z powodu straty bramki. Ale jeśli trafienie gospodarzy Cię zaskoczyło, Drogi Czytelniku, to znaczy że jeszcze wierzysz w awans naszych do mistrzostw świata w Brazylii. No ale w końcu musimy tylko wygrać z Anglią i Ukrainą na ich terytorium i baraże już mamy. Kropki, dużo kropek wraz z zasłoną milczenia…

Tak padła bramka. Mniej więcej.

Tak padła bramka. Mniej więcej.

Nie będziemy jednak pisać o meczu. O tym, że nasi zagrali bez stylu, że straciliśmy pierwszą, historyczną bramkę z San Marino. Nie wspomnimy nawet o tym, że szkoda nam Artura Boruca, że to akurat on stał w bramce. Nie dodamy, że Della Valle (tak, to on nam strzelił tego gola) pomógł obecnej kadrze dwukrotnie – raz, zapisując ją na kartach historii, jako tę, która pierwsza dała Sanmaryńczykom strzelić gola; oraz dwa, odblokowując naszego Jedynego-Prawdziwego-Snajpera – to właśnie po rękach Della Valle dostawaliśmy rzuty karne na Stadionie Narodowym. Nic, więc nie powiemy!

Za to poznęcamy się nad dwoma najsłabszymi ogniwami całej tej eskadry. Nie musicie zgadywać o kogo chodzi. Wszyscy wiemy że o Fornalika Boenischa i Brożka.

fot. sport.fakt.pl

fot. sport.fakt.pl

Może najpierw niech to będzie nasz napastnik. Nie zawinił przy stracie gola. W końcu jest napastnikiem. Ciężko więc go obarczać winą za to, że ktoś pokonał naszego bramkarza, nie? Ale wystarczy spojrzeć na to ile razy mógł i powinien pokonać Simonciniego. Ktoś mógłby to wszystko policzyć i wyszła by mu liczba pięć czy sześć. Ale nie to jest istotne. Istotne może wydawać się to, że po żadnej z tych zmarnowanych sytuacji na twarzy Brożka nie widzieliśmy sportowej złości, zaciętości i chęci poprawienia się przy kolejnej okazji. Uśmiechu też nie było, co Bogu dzięki, nie doprowadziło nas do szewskiej pasji. Oczywiście taki uśmieszek wybaczyliśmy Kubie Błaszczykowskiemu, któremu znowu chciało się grać i zapieprzać, ale Brożkowi byśmy nie zapomnieli. Tyle sytuacji, zero bramek. Miał się odblokować, a chyba całkiem zablokował. Czy to pożegnanie z kadrą? Nie mamy nic do Pana Pawła, ale chyba najwyższa pora powoływać napastników, którzy do bramki rywali trafiają.

Moglibyśmy też przyczepić się tu do Marcina Robaka, który w miejsce napastnika Wisły Kraków pojawił się na placu gry. Wtedy powiedzielibyśmy, że to śmieszne, że przez cały swój występ unikał obiektywów fotoreporterów, że nie chciał przeszkadzać kolegom w grze, że ogólnie postanowił jakoś specjalnie nie zwracać na siebie uwagi. Tak bardzo polubił Pogoń, że nie chciałby się stamtąd wytransferować. W końcu Szczecin to takie ładne miasto. Ale w końcu nie wytrzymał i na jedną fotkę się zgodził. Kopiąc obrońcę San Marino po nogach, chociaż piłka była już daleko za linią horyzontu – jeśli spojrzymy na to z perspektywy pewnej kreskówki…

Horyzont, a za nim bramka i boisko. Życie. Alegoria.

Horyzont, a za nim bramka i boisko. Życie. Alegoria.

Ale to nie wszystko, bo jak łatwo się domyślić, jeden piłkarz został dopiero skrytykowany.

– A Robak?

– Oh, come on! To było tylko stwierdzenie faktów, tak? Jeszcze nie zaczęliśmy się czepiać!

– Taaa…

Został nam w każdym razie nasz faworyt, który w ramach solidarności z Obraniakiem powinien pójść w jego ślady.

fot. Eurosport

fot. Eurosport

Sebastian Boenisch. Boenisch. Della Villa. Boenisch i Della Villa. Ten właśnie duet doprowadził reprezentację polski do utraty bramki. Bo gdy Villa strzelał z głowy, Sebastian Boenisch grzecznie spacerował po murawie i sprawdzał, czy jak będzie stał w miejscu to krople deszczu ominą go same. Nie ominęły. Ani krople, ani ogromna krytyka od wszystkich, którzy oglądali ten mecz. Nawet od Kobiety. Tej Kobiety. I tego Hejtera. Chyba.

Jeśli jednak myśleliście że Sebastian Boenisch zagrał tragicznie w meczu z Czarnogórą to nie wiemy jaką laurkę wystawiliście mu wczorajszym starciu. No proszę, no! Temu gościowi nie chciało się grać w piłkę!

Ktoś może nam zarzucić, że narzekamy, ale nie mamy alternatywy. A więc mamy. I daleko nie trzeba szukać – na lewej stronie zagrał przecież nie tak dawno w reprezentacji złożonej z ligowców Jakub Rzeźniczak. A jak dobrze wszyscy wiemy (my wiemy, Wy nie musieliście, bo przecież Was poinformujemy), „Rzeźnik” ostatnio jest w takim gazie, że klękajcie narody, a już na pewno San Marino. I tak – wierzymy, że upilnowałby Della Villę i bramki by nie było. Bo jemu naprawdę chce się grać w piłkę! Jemu się chce! Więc Panie Fornalik, Pan pomyśli przed następnym meczem o takim rozwiązaniu, co?

A w razie desperacji, może chociaż Kamiński? Albo Pan Zdzichu z Kabat? Na orliku ostatnio zasuwał jak opętany przez szatana Usaina Bolta.

Oni wszyscy zagrają lepiej niż Boenisch. Gwarantujemy.

Opublikowano Podsumowanie kolejki | Otagowano , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Damsko-męski hejting, czyli inna zapowiedź meczu Polska – San Marino

Mecz pomiędzy Polską i San Marino będzie zupełnie wyjątkowy. Każdy normalny fan piłki nożnej zapyta – dlaczego? Odpowiedź leży tak blisko nas, ale nie wszyscy ją dostrzegamy. Więc odpowiadamy. Polska jeszcze nigdy nie grała meczu o honor z tak słabym przeciwnikiem. Teoretycznie, bo jak się cieśla wkurzy… to rzeklibyśmy, że polecą wióry, ale to taki suchar, a napoje gazowane aż dwa piętra niżej…

fot. Eurosport

fot. Eurosport

Oczywiście dla naszych wiernych fanów przygotowaliśmy specjalne wydarzenie z tej okazji. W końcu wyjątkowy mecz to wyjątkowa zapowiedź, co nie? A jak. Więc spojrzymy na to wszystko oczami ekspertów. To znaczy trochę innych ekspertów, nieco z innego świata, ale wciąż wiedzą niewiele odbiegających od tych z Przeglądu Sportowego. Dziś zapytaliśmy dwie nieco dziwne osoby o ich opinię na temat meczu. Oto rozmowa z lokalnym Hejterem (na pewno znacie jakiegoś w okolicy – oto jego uosobienie) i Kobietą. Tak. Kobietą. Nieeee no, zna się trochę. No zna się, nooo! Wie, który to Lewandowski, a który Piszczek. Widziała spalonego w meczu z Czarnogórą. Starczy dowodów? Ostrzegamy tylko, ma duszę artysty i jest wygadana…

PoniedziałkowaMusztra.pl: Tu nie będzie tendencyjnych pytań. Więc zacznijmy od jakiegoś oryginalnego – dlaczego polska kadra będzie się dziś męczyć z San Marino?

Hejter: Nie oszukujmy się, to jedyny zespół z którym jesteśmy w stanie wygrać.

Kobieta: To nie polska kadra będzie męczyć się z San Marino a kibice będą męczyć się z polska kadrą. Spodziewamy się wielu emocji ale jak zwykle tych frapujących, tendencyjnych, nie porywających do wspierania naszych. Jeśli grając u siebie Polacy nie potrafili długo strzelić gola drużynie kelnerów, urzędników (w każdym razie nie zawodowych piłkarzy), to trudno marzyć o świetnym wyniku na boisku rywala. Będą gole – ale wymuszone  (jak karny Lewandowskiego), w kiepskim stylu, ocierające się o przypadek niż dobry futbol.

PM: Czyli – „dziś już nie ma słabych zespołów”?

H: Jak to nie ma? Wyraźnie zostało już napisane, że Polska drużyna jest słaba, znalazłoby się kilka innych. Nie stać nas nawet na to, żeby zabawić publiczność.

K: Nie ma pewniaka, którego na 100% mogłaby ograć nasza kadra.

PM: Czy Polacy strzelą coś, bez Egzekutora-Karnych-I-Pogromcy-San-Marino?

H: Myślę, że mogą spróbować strzelić sobie samobója. Czy Robert znowu jest w podróży poślubnej?

K: Myślę, że w tym meczu wreszcie do bramki strzeli Zieliński, Sobota, być może jakiś zawodnik Legii Warszawa. To spotkanie zostanie potraktowane bardziej jak „sparing”, a selekcjoner Fornalik da się wykazać innym „gwiazdom” naszej reprezentacji.

PM: To właśnie pytanie do Was, jak myślicie, dlaczego Waldemar Fornalik dał odpocząć „Lewemu”? Presja? Chęć strzelenia czegoś?

H: A skąd mam wiedzieć? Czy wyglądam na Waldemara Fornalika? Chyba jednak nie, więc pytanie skieruj do niego!

K: Powtórzę się: na sparingu nie gra się najlepszymi zawodnikami. Po co frasować napastnika Borussii, kiedy rywal nie będzie wymagał od naszych większego talentu do piłki? Piłkarze na co dzień grający w Ekstraklasie udźwigną poziom tego meczu (mam nadzieję). Lewy wreszcie odpocznie. Ciekawe czy dalej będzie krytykował grę w obronie, a może odważy się wyrazić niezadowolenia z ataku reprezentacji?

PM: Menadżer San Marino odgraża się, że jego reprezentacja chce dzisiaj coś strzelić. Uda im się?

H: Oczywiście, że nie. To jasne, że Polska gra beznadziejnie ale są gorsi od nich (o dziwo!) i taką właśnie drużyną jest San Marino. To nierealne, żeby tacy amatorzy strzelali gole!

K: To nie jest tak, że my nie wierzymy w naszych. Wierzymy i jesteśmy pewni, że dziś będą gole. Wiemy też dobrze, że piłkarze będą chcieli połechtać nasze narodowe ego, tak zawiedzione po meczu z Czarnogórą w Warszawie. Ale jak się wspina na wyżyny swoich piłkarskich możliwości, gra świetnie atakiem a zaniedbuje obronę, to owszem – możemy spodziewać się pięknego gola po czytelnym błędzie polskich obrońców.

PM: Czyli pewne zwycięstwo?

H: Myślę, że tak ale nie mam zamiaru oglądać tej farsy!

K: Całym sercem wierzymy, że tak.

Wiemy, że już tego motywu korzystaliśmy. Ale zgodność naszych ekspertów wywołuje w nas takie oto uczucia

Wiemy, że już z tego motywu korzystaliśmy. Ale zgodność naszych ekspertów wywołuje w nas takie oto uczucia

PM: Czy nie uważacie, że Waldemar Fornalik ulega presji dziennikarzy? Wciskali mu Robaka, więc go wziął. Niedługo wcisną mu Kalisza i co? Będziemy bronić bramki murem, i to dosłownie?

H: Nawet nie wiem jak wygląda Fornalik a Pan zadaje takie trudne pytania. Myślę, że Kalisz sprawdziłby się zarówno na bramce jak i w obronie. Może warto by było wypróbować skoro i tak Polska kadra gra jak nieudacznicy?

K: Gdyby ulegał presji mediów już dawno złożyłby honorową dymisję. Ten Pan miał czas, żeby przetestować różne warianty taktyczne, personalne itd. Według mnie nie zdecyduje się na większe zmiany. Rezygnacja z Lewego – to jedyna kontrowersyjna decyzja jaką podejmie.

PM: Selekcjoner mówi, że interesują go tylko trzy punkty z San Marino. Kozak?

H: 3 punkty z San Marino to nie jest żadne dokonanie. Nieudacznik.

K: Raczej desperat. Najgorsze jest to, ze nawet zwycięstwo z San Marino nie zwróci honoru polskiej reprezentacji. Na takie refleksje trzeba było się zbierać przed meczem z Ukrainą  a nie po remisie z Czarnogórą, który praktycznie odebrał nam nadzieję na Mundial 2014

PM: Na konferencji dodał jeszcze, że czują się zmobilizowani po remisie z Czarnogórą. Czy porażki ludzi mobilizują? Jeśli tak, to gdzie byli polscy piłkarze po Euro 2012?

H: Akurat z Czarnogórą nie zagrali najgorzej. Nie wiem co w odniesieniu do polskiej kadry bardziej mobilizuje czy wygrane z najgorszymi drużynami w tabeli czy ciągłe porażki. Polscy piłkarze po Euro 2012 zapewne odpoczywali w ciepłych krajach, przecież napracowali się przez ten czas prawda?

K: Mobilizują do ocierania łez chyba chciał powiedzieć. Euro 2012 bolało bardziej – zająć ostatnie miejsce w „grupie śmiechu” mając po raz pierwszy mistrzostwa u siebie? Ale akurat za ten „prezent” odpowiada Franciszek Smuda, nie Fornalik.

PM: Waldemar Fornalik – kiedy powinien odejść? Teraz czy po meczach z Ukrainą i Anglią?

H: Nie robi mi to żadnej różnicy.

K: Myślę, że jego dymisja po meczu z Czarnogórą nie przyniosłaby wielkich zmian. Zostały 3 mecze eliminacyjne do rozegrania. To dobra okazja, by selekcjoner Fornalik pokazał się wreszcie z bardzo dobrej strony.

PM: Na sam koniec tej nudnej rozmowy – najlepszy blog o polskiej piłce nożnej?

H: Sam jesteś nudny. Oczywiście, że nie Twój! Najlepszy blog o polskiej piłce to…. Hm? NIE MA TAKIEGO!

K: Oczywiście poniedziałkowa musztra! Nie dość, że z przymrużeniem oka to jeszcze na trzeźwo… ups. Zapomniałam, że niektórzy dziennikarze sportowi po prostu muszą sobie gulnać, by cos mądrego wypełzło z ich ust.

Opublikowano Komentarz, Zapowiedź kolejki | Otagowano , , , , | Dodaj komentarz

Poniedziałkowa Musztra, Sobotni Kac, czyli Polska – Czarnogóra

Atakowali, kombinowali, strzelali i zagrali naprawdę nieźle. Tylko ugrali to, do czego już się przyzwyczailiśmy – zupełnie nic nie znaczący i jeszcze mniej dający remis. Remis z drużyną Czarnogóry, która wyszła bez kilku podstawowych graczy, a z czasem straciła jeszcze Vucinica. A więc z Czarnogórą, która do ogrania była nawet przez Szombierki Bytom. Ale przynajmniej pograli.

pol-czar

Chcielibyśmy na to spojrzeć oczywiście z kilku różnych aspektów. Jak to my, zupełnie bez logiki i głębszego sensu. Ale tak już mamy. Więc zacznijmy od początku.

Po pierwsze – drużyna Czarnogóry

Sprawdzamy jej skład, wrzucamy wszystkich piłkarzy w Google i oto dostajemy listę klubów w jakich grają. Pokażmy więc tę jedenastkę:

M. Bozović (Tom Tomsk – Rosja) – S. Savić (Fiorentina – Włochy), Basa (Lille – Francja), Dzudović (Spartak Nalczyk – Rosja), S. Bozović (Mordowija Sarańsk – Rosja) – E. Zverotić (Fulham – Anglia), N. Drincić (FK Krasnodar – Rosja), M. Krkotić (FC Dacia Chisinau – Mołdawia), B. Bosković (Rapid Wiedeń – Austria) – M. Vucinić (Juventus Turyn – Włochy), D. Damjanović (FC Seul – Korea Południowa)

Plus rezerwowi:

S. Vukcević (Karpaty Lwów – Ukraina), F. Kasalica (Cvena Zvezda Belgrad – Serbia), F. Beciraj (Dinamo Zagrzeb – Chorwacja)

Zapytacie – co z tego wynika? Moglibyśmy tradycyjnie powiedzieć, że zupełnie nic. Ale patrzymy jeszcze raz, tak szybko, żeby nas oczy nie zaczęły boleć, i uzmysławiamy sobie, że bramkę strzelił nam gość, który na co dzień gra obok takich tuzów futbolu jak Choi Yong-Soo, Kim Jin-Kyu czy też Kim Yong-Dae. Nie to, żebyśmy zapomnieli już co reprezentacja Korei Południowej zrobiła naszej, ale wciąż chyba możemy wymagać więcej od napastnika Borusii Dortmund niż FC Seul? Żeby tez nie było, że się przyczepiliśmy do Damjanovića, to spójrzmy przykładowo na Krkotića. FC Dacia Chisinau. Na pewno każdy z Was słyszał wcześniej te nazwę, nie? No i są też obrońcy ze Spartaka Nalczyk czy Mordowiji Sarańsk. Wspomnielibyśmy też o Drinciću z Krasnodaru, ale lubimy Artura Jędrzejczyka, a śmiać się tylko z jednego nie wypada.

Po drugie – drużyna Polski

Nie będziemy już analizować składu. Z różnych powodów oczywiście. Większość z Was i tak wie, gdzie grają poszczególni zawodnicy, a jeśli nie, to i tak trafiliście tu przypadkiem i jesteście średnio zainteresowani. A nam się już nie chce googlować. Ale jedno tej reprezentacji trzeba oddać. Naprawdę walczyła od pierwszej minuty. Naprawdę chciała coś ugrać, o czym świadczyć może postawa Jakuba Błaszczykowskiego, Mateusza Klicha czy nawet Roberta Lewandowskiego. Ale o pojedynczych zawodnikach jeszcze napiszemy. Teraz chcielibyśmy pierwszy raz w historii Poniedziałkowej Musztry pochwalić reprezentację Polski. Przynajmniej za pierwsze 45 minut, które zaskoczyło nie tylko Czarnogórców, ale nas, dziennikarzy-profesjonalistów, kibiców zgromadzonych na stadionie i Tomasza Burnosa – komentatora Eurosportu.

A propos Burnosa…

Po trzecie – Burnos, człowiek który wygrał internety

Wiemy, że to nie do końca związane z meczem pomiędzy Polską i Czarnogórą, ale jakoś nie możemy się powstrzymać, żeby wrzucić to już teraz. Niektórzy z Was mogą bowiem pamiętać, jak mówiliśmy o ciężkiej pracy komentatora. Poniżej małe potwierdzenie.

Podobno Pan Brunos ma właśnie taki styl wypowiedzi. Ale nie wierzymy, że noc z piątku na sobotę nie dała mu się we znaki…

Po czwarte – co dalej z Fornalikiem?

Wracamy więc na ziemię i kierujemy to pytanie do PZPN. Oczywiście, Związek nam nie odpowiada, więc sami szukamy odpowiedzi. Opcje są dwie. Waldemar Fornalik zostaje na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski, ogrywa San Marino, zbiera okrutne baty od Ukrainy i jeszcze poprawkę od Anglików, po czym grzecznie rezygnuje ze 150 tysięcy miesięcznie z posady i oddala się w kierunku niebieskiego tunelu. To znaczy Ruchu Chorzów. O ile jeszcze czekają na powrót gościa, o którym niegdyś mówili „Waldek King”.

Opcja druga, to oczywiście rozstanie Fornalika z kadrą na-ten-tychmiast. To znaczy zaraz po ciężkiej walce z San Marino. Późniejsze mecze można będzie potraktować towarzysko, a nowy selekcjoner mógłby sprawdzić, co tam w trawie piszczy, czyli kto po tej trawie mógłby biegać z orzełkiem na piersi.

Oczywiście podsuwamy opcję trzecią, najbardziej traumatyczną i desperacką – zostawiamy Fornalika i razem z kibicami-desperatami śpiewamy „ch** z wynikami, my zawsze z Wami”. No dobra, bez sensu. Fornalik out.

Po piąte – czy Fornalik jest winien?

Oczywiście, że selekcjoner reprezentacji Polski ma swoje za uszami. Nie interesował się zbytnio wycieczkami w stronę Rumunii czy nawet Włoch, a wiele czasu spędzał na różnych, jakże istotnych dla naszej reprezentacji eventach. Typu Barcelona – Real czy Gwiazdy TVN – Politycy. Może Ryszard Kalisz byłby odkryciem? Albo „Waldek King” chciałby namówić Messiego na zmianę narodowości? Ups… na to już za późno Panie Waldku.

Z drugiej jednak strony nie sposób zauważyć, że w piątkowy wieczór nasi piłkarze wyszli niezwykle mocno (jak na nich) zmotywowani. Że chciało im się grać, a ofensywne ustawienie dało im jakiś sygnał. Na przykład – grać, albo won! Albo chociaż – musimy ten mecz wygrać. W każdym razie selekcjoner reprezentacji Polski w ostatnim meczu zrobił praktycznie wszystko co mógł, żeby jakoś ten wynik ugrać. Ale on nie strzeli za Lewandowskiego albo Sobotę, nie poda dobrze za Boenischa, nie przedrybluje kolejnych obrońców za Błaszczykowskiego. Po prostu nie. Więc może wreszcie czas zrzucać winę na piłkarzy, a nie szkoleniowca?

Po szóste – co z tymi zmianami?

Jeśli oglądaliście mecz pomiędzy Polską a Danią, to na pewno zauważyliście powiew świeżości, jaki wprowadzali kolejni zawodnicy pojawiający się na murawie. A jeśli nie oglądaliście to wierzycie nam na słowo i kropka. Tym razem jednak każdy, który okazywał się zmiennikiem zagrał po prostu piach. Boenisch jak to Boenisch – wymagać zbyt wiele od niego nie można. Ale Mierzejewski? Nawet wiatru nie zrobił, nie mówiąc o dobrym podaniu. Wszołek? Po trzech minutach wyglądał, jakby to on zapieprzał przez cały mecz a nie Błaszczykowski.

Po siódme (Boże, jak dużo!) – Lewandowski na plus, tylko niech już nie staje przed kamerą

Często gęsto jedziemy z Robertem Lewandowskim okrutnie. Pamiętamy bowiem, jak gra dla Borussii a jak dla reprezentacji. Ale wczorajszego wieczora pokazał, że również z orzełkiem na piersi może kopać całkiem prosto. Akcja bramkowa? Sam sobie wypracował, odebrał piłkę, ruszył jak polska husaria i strzelił jak, nie przymierzając, Renata Mauer za najlepszych lat. Później także walczył, bił się o każdy centymetr boiska, robił swoją słodko-dziwną-minę-mówiącą-że-ja-naprawdę-nie-zdeptałem-go-specjalnie, klepał z kolegami i nawet przypadkowo podawał Sobocie. Ale później wyszedł przed kamery i zaczęło się.

Oczywiście powiedział, że wolałby nie strzelić bramki ale wygrać. Ładne słowa, popieramy. Dodał też w międzyczasie, że brakuje im skuteczności. Ładne słowa, popieramy. Burknął też coś o tym, że wszyscy robią karierę dzięki krytykowaniu jego osoby. Ładne słowa, pooo… CO!? My krytykujemy a kariery nie widzimy. Schowała się w szafie, czy co? Panie Robercie – tak się zdarza, że jeśli piłkarz gra piach (co Panu wychodziło ostatnio nader często) to dostaje burę od dziennikarzy, specjalistów, czy Poniedziałkowej Musztry. A jak gra dobrze, jak wczoraj, to się go chwali. Bo jest za co.

lewy

No ale wracamy do wypowiedzi, a tam zdanie-gwiazda-wieczoru – „Lewy” stwierdził, że gdybyśmy lepiej grali w obronie, to byśmy mieli kilka oczek więcej. Ładne słowa, popieramy. Tylko zastanawiamy się, po co takie słowa padają z jego ust? Ładnie to tak jechać po kolegach z obrony? A jak teraz wyjdzie przed kamerę Glik i powie, że gdyby napastnicy wykorzystywali sytuacje, to byśmy mieli więcej oczek na koncie, to co? Nieprawda? Prawda. Już widzimy tę słodko-debilną minę Lewandowskiego, który się pyta „Że niby ja?”. Samokrytyka – jak najbardziej. Przemyślana – jeszcze lepiej. Bezmyślna – po co? Przecież atmosfery w szatni i tak podobno nie ma żadnej.

Oczywiście nie omieszkamy tu wspomnieć także o Błaszczykowskim, który niczym rabuś banku uciekający przed pościgiem biegał po całym boisku przez pełne 94 minuty. Nie tylko biegał – dryblował, podawał, asystował i opierniczał kolegów. Wczoraj zobaczyliśmy kapitana w pełni. Gratulujemy, czapki z głów.

Dodamy też słówko pochwały dla Klicha i Krychowiaka. Szczególnie ten ostatni nie doczeka się specjalnych pochwał w innych mediach (tak nam się wydaje), a nam jego gra bardzo się podobała. Serio. Ej, nie śmiejcie się, naprawdę. No i ta maska… mmm…

Po ósme – przepraszam, czy gra z nami obrona?

Taaaak, przed chwilą skrytykowaliśmy za to „Lewego”. Ale jemu nie wypada, a nam tak. Ale już krótko, bo i tak pewnie ¾ czytelników tu nie dobrnęła. Czy ktoś widział wczoraj naszą obronę? Wystarczy bowiem wspomnieć, że gdyby reprezentanci Czarnogóry strzelili połowę z tego co powinni, to przegralibyśmy 1:4. Boże drogi…

Po dziewiąte – jest szansa na awans!

Ahahahahahahahahaha

Nie no, dobra, serio. Naprawdę. Matematycznie mamy jeszcze szanse na awans. Uwierzycie? Hahahahaha. A, miało być serio. Więc uwaga! Jeśli wygramy wszystko do końca eliminacji… hahahahaha… a Anglia ogra Ukrainę i Czarnogórę (teoretycznie szansa jest), Ukraina pokona San Marino a Czarnogóra wygra z Mołdawią, to zajmiemy drugie, barażowe miejsce. Nie no stop, czemu się śmiejecie? My w to nie wierzymy, ale jest taka szansa, nie? Hahahaha

Dobra, mamy jeszcze lepszy żart – jak wszyscy zagrają pod nas, to MATEMATYCZNIE mamy szansę nawet na pierwsze miejsce w grupie. Przestańcie, nas też boli brzuch hahahaha

Po dziesiąte (dekalog!?) – praca sędziów

Nie będziemy się specjalnie rozpisywać. Po prostu wykorzystamy grafikę z gwizdka24.se.pl. Oto dowód, że sędzia w 93 minucie zachował się profesjonalnie:

spalony

A karny z Sobotą w roli głównej? PEZETPEEN, PEZETPEEN, JE***Ć… a nie, to nie PZPN, to holendersko-norwesko-jakiś-niemiły-komplet-sędziów. Mimo wszystko. Trochę nas oszukał.

Wszystko to skwitujemy staropolskim – ostatni gasi światło Polacy gaszą światło przed mundialem.

Opublikowano Podsumowanie kolejki | Otagowano , , , , , , | 1 komentarz